Wakacje, piękna pogoda, zmiana środowiska i zwyczajów – to dla niektórych dusz okazja, aby zupełni się pogubić. Czy należysz do nich?
W poniższym przewodniku znajdziesz tutaj wiele porad oraz inspiracji. Jak się zachowywać na urlopie? Jakich miejsc nie odwiedzać? Czy zasady wciąż obowiązują?
W tych dniach możesz wyjednać wielkie dary dla dusz czyśćcowych, które czekają na naszą pomoc. Nie zwlekaj!
Odpusty są wielkim skarbem Kościoła. Są one darem Boga, który z racji swojego nieskończonego miłosierdzia daje nam szanse na zbawienie.
Pan mówi o tym w wielu objawienia (przeczytasz o tym m.in. w Dzienniczku Siostry Faustyny). Mamy obecnie Czas Miłosierdzia jest ostatnim etapem przed Czasem Sprawiedliwości. Pan zapowiada go, abyśmy strzegli swoich dróg i wzrastali w świętości. Czytaj Więcej „Do 8 listopada – pomagaj duszom!”
Zapraszamy do przeczytania tekstu opublikowanego w „Miłujcie się” (nr 5-8, 2000). Autorem jest ks Mieczysław Piotrowski TChr, który jest autorem fascynujących wystąpień umacniających naszą wiarę (dostępnych na YouTube).
Kiedy skończyła się wizja piekła, przerażone dzieci, szukając pomocy, skierowały swój wzrok ku Matce Bożej. „A Ona – relacjonuje s. Łucja – pełna dobroci i smutku rzekła do nas:
Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników, Bóg chce je ratować, Bóg chce rozpowszechniać na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, zostanie wielu przed piekłem uratowanych i nastanie pokój na świecie.”
Jak uratować się przez potępieniem?
Druga część „tajemnicy” wskazuje na najskuteczniejszy sposób ratunku przed piekłem. Jest nim poświęcenie ludzkości Niepokalanemu Sercu Maryi.
Ojciec Święty Jan Paweł II wyjaśnia, że:
„poświęcenie świata Niepokalanemu Sercu Matki oznacza powrót pod krzyż Syna. Oznacza poświęcenie świata przebitemu Sercu Zbawiciela, przyprowadzenie go z powrotem do źródła odkupienia. Odkupienie pozostaje zawsze większe, niż grzech człowieka i «grzech świata».
Moc odkupienia jest nieskończenie wyższa, niż całe zło w człowieku i w świecie. Poświęcenie się Maryi oznacza przyjęcie Jej pomocy w ofiarowaniu nas samych i całej ludzkości jedynemu naszemu Zbawicielowi Jezusowi Chrystusowi”.
To właśnie Matka Boża najpewniej prowadzi nas drogami wiary i bezgranicznej ufności do swojego Syna Jezusa Chrystusa, aby mógł nas uwalniać z niewoli grzechów mocą swojego nieskończonego Miłosierdzia.
„Pragnę zaufania od swoich stworzeń – mówił Jezus s. Faustynie – Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego… Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego”.
Zbliżamy się do czasów ostatecznych
Siostra Łucja powiedziała, że Matka Boża trzy razy jej powtórzyła: „Zbliżamy się do czasów ostatecznych„.
Skarżyła się również, że skoro wszystkie ofiarowane dotąd środki zbawcze nie zostały przyjęte przez ludzkość, ofiaruje teraz swoje łzy.
Płaczące obrazy i figury Matki Bożej
Fenomen płaczących krwawymi łzami obrazów i figurek Matki Bożej, tak często pojawiający się w ostatnich latach, jest kolejnym ostrzeżeniem i znakiem wzywającym ludzi do opamiętania i powrotu do Boga. Jezus powiedział do siostry Faustyny: „Zanim nadejdzie czas sprawiedliwości, daję ludzkości czas miłosierdzia”. Czy w dalszym ciągu można być nieczułym i obojętnym na przestrogi i prośby Matki Bożej?
Włącz się w dzieło ratowania siebie i innych
Kochani Czytelnicy! Matka Boża prosi każdego z nas o włączenie się w dzieło ratowania siebie, swoich najbliższych, Polski i świata.
Wiemy, że tylko miłość Chrystusa może przezwyciężyć całą grozę zła, które ciąży nad nami i nad całą ludzkością.
Chrystus potrzebuje jednak naszej zgody, aby mógł działać przez nas i docierać swoją miłością do największych grzeszników.
Jak ma się wyrazić zjednoczenie z Matką?
Jesteśmy więc wezwani do zjednoczenia się z Niepokalanym Sercem Matki Najświętszej, aby nas uczyła żywej wiary i ufności, która ma się wyrazić:
W odwróceniu się od grzechu i życiu zgodnie z zasadami moralnymi i nauką Kościoła katolickiego;
W codziennej modlitwie, na którą powinien składać się różaniec i czytanie Pisma św.;
W praktyce pierwszych piątków i sobót miesiąca w intencji wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej za grzechy własne i świata;
W comiesięcznej spowiedzi i jak najczęstszym przyjmowaniu Jezusa w Eucharystii, a także, jeżeli to jest możliwe, poście o chlebie i wodzie w środy i piątki.
Tylko pokuta może uratować świat
Spełnienie tych żądań Matki Boskiej Fatimskiej jest jedynym ratunkiem dla każdego z nas i dla świata.
Siostra Łucja wyjaśnia, że „pokuta, o którą prosi Bóg, jest następująca: prowadzić życie sprawiedliwe zgodne z Bożymi przykazaniami; ze wszystkiego czynić ofiary i składać je Bogu.
On pragnie, aby wszystkie dusze w taki sposób rozumiały pokutę, ponieważ niektórzy ludzie przez pokutę rozumieją tylko ostre umartwianie się, a nie odczuwają siły i potrzeby codziennej, zwyczajnej pracy nad sobą, wiodą życie «letnie» i pozostają w grzechu.
W czasie modlitwy w kaplicy w nocy z czwartku na piątek, Bóg do mnie powiedział: «Pokuta – jakiej wymagam – to składanie ofiary z wypełniania codziennych obowiązków i zachowania Moich przykazań».
Tak rozumiane wezwanie do pokuty jest szczególnie aktualne i naglące w obecnym czasie, kiedy ludzie tracą ducha ofiary i lekceważą obowiązki, wynikające z ich życiowego powołania.
Zamiast stawić czoła rzeczywistości, często uciekają od obowiązków. W przypadku małżeństw, duch ofiary oznacza wspólne dźwiganie przez męża i żonę ciężarów codzienności.
W modlitwie wzięła udział niecała setka osób. Dziękujemy też tym, którzy łączyli się z nami duchowo pozostając w kościele.
Powitało nas przenikliwe zimno i puste, ciemne ulice.
Czy są wyrazem stanu ducha mieszkańców naszej Parafii? Oby nie. Liczymy na to, że w przyszłym roku będzie nas więcej.
Zapraszamy w przyszłym roku.
Pamiętaj, że Pan Jezus obiecuje wielkie Łaski za odprawienie Drogi Krzyżowej.
Już sam odpust zupełny za udział w niej (oczywiście przy spełnieniu zwykłych warunków) jest bezcenny. To wiemy z licznych objawień. Kto ma uszy, niechaj słucha.
Codziennie może zgasnąć świeca mojego życia.
Tak, jak Pan Kościelny gasi świece po zakończonej modlitwie (na poniższej fotografii).
Może się to stać niespodziewanie, a zarazem zwyczajnie, po prostu.
Świat nawet nie zauważy (cokolwiek myślę o swojej wielkości 👑).
Czy spodziewasz się, że dowiesz się prawdy o systemie komunistycznym z moskiewskiej gazety „Prawda”? Czy oczekujesz prawdy z mediów, które są niechętne Kościołowi Katolickiemu?
Nie bądźmy naiwni, tam dowiesz się jedynie fragmentów prawdy, za to w towarzystwie wyolbrzymień, insynuacji i chęci zniszczenia Kościoła.
Ponownie przypominamy wpis z listopada 2020 (tak, tak, kłamliwe zarzuty przeciw JPII powracają cyklicznie). Zachęcamy do lektury odpowiedzi na zarzuty stawiane Janowi Pawłowi II.
Tekst ukazał się w medium, które nie jest wrogie Kościołowi. Nie umniejszamy potwornych czynów, których dopuścili się ludzie Kościoła. Potępiamy je z całą surowością. Zależy nam jednak na szukaniu prawdy, a nie sensacji.
2023.03
Spotkanie ekspertów historyków, którzy spokojnie wyjaśniają, gdzie leży prawda.
2023.03
Tekst autorstwa prof. Andrzeja Nowaka, historyka UJ (wpolityce.pl)
IV Departament i Jan Paweł II: przypowieść o smoku. Bolszewiccy radykałowie chcą porzucić rozróżnienie na kłamstwo i fałsz
Spadkobiercy pułkownik Julii Brystiger i kapitana Grzegorza Piotrowskiego, dumni dziedzice IV Departamentu MSW rozwijają dorobek swoich antenatów. To nic dziwnego. Współczesny Departament IV – jego telewizje, portale, gazety, celebryci – pracuje ile sił. Ma ich wiele.
Pracuje nad realizacją programu, który nie jest nowy. Program „emancypacji” sięga trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju. W XX wieku odświeżyli jego sens bolszewicy.
„Religia jest jak gwóźdź, kiedy uderzysz w jego głowę, wbijesz go tylko głębiej. Potrzebne są obcęgi. Religię trzeba schwycić mocno, podważyć od spodu, nie trzeba jej bić z góry, ale wyciągać, wyciągać z korzeniami. To zaś można osiągnąć tylko propagandą, poprzez moralną i artystyczną edukację mas” – to cytat z Anatolija Wasiljewicza Łunaczarskiego (1875-1933), który zanim został ludowym komisarzem oświaty Republiki Rad w 1917 r., był przed I wojną światową liderem grupki bolszewików, marzącej o nowej religii ludzkości.
Religii, której patronami mieli być Marks, Feuerbach i Nietzsche. Jak tylu innych, przynajmniej od czasu Oświecenia, proroków nowej, wyzwolonej wiary, Łunaczarski traktował Chrystusa, chrześcijaństwo (jak pisał „starą wiarę i stojący na jej straży Kościół”), jako swych osobistych, najbardziej nienawistnych wrogów.
Ideologia dawała mu, właściwe intelektualiście, poczucie własnej racji, przeważającej całą tradycję chrześcijańskiej wiary, myśli i kultury. Nie dawała mu natomiast jeszcze żadnych realnych sposobów niszczenia owej tradycji. Śnił sen o obcęgach, ale nie miał ich jeszcze w ręku. Narzędzie otrzymał od Włodzimierza Iljicza Lenina. Usunięcie owego problemu – „gorzałki dla ludu”, jak Lenin streścił myśl Marksa, bo tak traktował religię, bardziej dostosowując, że tak powiem metaforę Marksa do rosyjskich warunków – miało ostatecznie rozwiązać tylko przejęcie władzy przez trzeźwą awangardę tegoż ludu, przez Partię, przez jej Wodza.
Wodzowie się zmieniali, ale cel pozostał. Dziś nasz „rodzimy” IV Departament realizuje go, tak jak napisał Łunaczarski: przez propagandę oraz moralną i artystyczną edukację mas. Obecnie służą do tego szydercze memy, kampanie nienawiści i kłamstwa największych portali, wspierane przez globalne media odspołeczniające, a także „reportaże” telewizji i gazet, widzących siebie w roli sztabu owych kampanii.
Niecierpliwość w działaniu powoduje jednak, że zapominają niekiedy o zasadzie, którą wyłożył komisarz Łunaczarski: nie bić młotkiem w głowę! Teraz widocznie uznali, że już mogą. Być może przedwcześnie.
Ta niecierpliwość może nie być opłacalna politycznie. Bolszewiccy radykałowie ze wspomnianych gazet i telewizji, popychają od dawna, przed każdym wyborami, partie, które zależą od ich medialnego poparcia, do przyjmowania na sztandary programu, za którym większość wyborców wciąż nie chce iść. Stąd niekiedy niepowodzenia wyborcze.
Dla nadawców, fanatycznych zwolenników ideologii nienawiści, to nie ma zasadniczego znaczenia. Im idzie o to, by z każdym rokiem, z każdymi wyborami, radykalizmem głoszonej przez siebie wojny z cywilizacją europejską oswajać coraz bardziej oddalonych od jej chrześcijańskich źródeł odbiorców z wizją ostatecznej „emancypacji”.
Zamienić miejscami dobro i zło, porzucić rozróżnienie na kłamstwo i fałsz. Obsadzić Urbana w roli wyzwoliciela, a Jana Pawła II w roli pedofila. Do tego ostatecznie trzeba, jak w filmie Martina Scorsese „Milczenie” – o torturach, którymi Japonia odgrodziła się w XVII wieku od chrześcijańskich misjonarzy – „tylko” napluć na krzyż lub podeptać. I już jest się „wolnym”.
Ilu wyborców w Polsce roku 2023 wybierze takie „wyzwolenie”? Zobaczymy wkrótce. Lider opozycji, która nie miała elementarnej odwagi, by się w tej sprawie wypowiedzieć „za” lub „przeciw”, może mieć tutaj swoją małą kalkulację polityczną: przez kampanię nienawiści przeciw Janowi Pawłowi II i Kościołowi przypomnieć Lewicy jej korzenie w Leninie i kapitanie Piotrowskim, by w ten sposób rozwiać widmo porozumienia między ową Lewicą a PiS-em w jakiejkolwiek innej sprawie. Zapędzić ostatecznie Lewicę pod skrzydła KO? Czy raczej przesunąć KO z powodów partyjnej gry w krąg wyznawców idei Jerzego Urbana? Mała gra.
Wielka gra, ta największa, toczy się na planie, którego otumanieni programami IV Departamentu dzisiejszych mediów nie znają, a kiedy o nim słyszą – potrafią tylko z niego szydzić.
Doskonale opisał go szczególnie chętnie wyszydzany – Sienkiewicz. Henryk oczywiście. Przypomnę kluczową scenę drugiego tomu „Potopu”.
Cała Rzeczpospolita zalana obcymi wojskami, moskiewskimi i szwedzkimi. Jest tylko Jasna Góra, pod którą stoją Szwedzi i polscy kolaboranci, wzywając załogę klasztoru do „honorowej” kapitulacji.
W refektarzu trwa narada. Część obrońców, „realistycznie” oceniając siły, proponuje rozważyć ofertę najeźdźców, „zważyć koniunktury”. Odpowiada im przeor, ksiądz Kordecki: „Owóż koniunktury są takie, że chybaby Bóg i Najświętsza Jego Rodzicielka umyślnie na tego nieprzyjaciela zesłali zaślepienie, aby miarę w swych nieprawościach przebrał”. Nie wszystkich to przekonało.
„Wtem zdarzyła się i nowa wróżba; za oknem refektarza rozległ się niespodzianie drżący i stary głos żebraczki kościelnej Konstancji śpiewającej pieśń pobożną: „Próżno przegrażasz mi, husycie srogi,/ Próżno diabelskie wzywasz w pomoc rogi,/ Na próżno palisz i krwie nie żałujesz, / Mnie nie zwojujesz! / Choćby tu przyszły poganów tysiące, / Choćby na smokach wojska latające, / Nic nie wskórają miecz, ogień ni męże / Bo ja zwyciężę!”. —
Oto dla nas przestroga — rzekł ksiądz Kordecki — którą nam Bóg przez usta starej żebraczki zsyła. Brońmy się, bracia, bo zaprawdę takich auxiliów nigdy jeszcze oblężeni nie mieli, jakie my mieć będziemy!”. „Nie ufajmy wiarołomnym! Nie ufajmy heretykom ani tym z katolików, którzy u złego ducha służbę przyjęli!” — wołały inne głosy, nie dopuszczając do słowa tych, którzy oponować chcieli”.
Dlaczego przywołuję ten dziś już prawie zapomniany cytat? Z dwóch powodów.
Po pierwsze dlatego, byśmy nie przejmowali się specjalnie atakami, które przychodzą ze strony otwartych nieprzyjaciół Kościoła i Polski. Choćby „na smokach wojska latające” – nie przemogą. Uważajmy jednak i nazywajmy po imieniu znacznie bardziej niebezpiecznych owych „katolików, którzy u złego ducha służbę przyjęli”.
Tych wszystkich, tak głośno dziś występujących zdrajców Kościoła, którzy go porzucili. Byłych księży, byłych zakonników, którzy dziś zawodem swego życia uczynili nurzanie we własnej żółci postaci świętych, tradycji i całości moralnego nauczania Kościoła.
Także swoistych „katolickich” patocelebrytów, którzy nie mogą oderwać się od wielkich mediów (traktujących ich jak widły do gnoju) i zrobią wszystko, byle pozostać na ich „salonach”. Wreszcie nawet księży „nowej formacji”, jak autorów zasmucającego w swojej tchórzliwości i małostkowości oświadczenia „rzeczników Episkopatu” (wspomniał o tym niezwykle celnie na tych łamach Leszek Sosnowski).
Jan Paweł II napisał kiedyś, na 50-lecie „Tygodnika Powszechnego”, list, w którym wyraził swój osobisty ból z powodu poczucia opuszczenia przez to środowisko w czasie nowej fali ataków na Kościół po 1991 roku.
Pisał wtedy do redaktora Turowicza tymi słowami: „Chodziło o to, ażeby zatrzeć w pamięci społeczeństwa to, czym Kościół był w życiu Narodu na przestrzeni minionych lat. Mnożyły się oskarżenia czy pomówienia o klerykalizm, o rzekomą chęć rządzenia Polską ze strony Kościoła, czy też o hamowanie emancypacji politycznej polskiego społeczeństwa.
Pan daruje jeżeli powiem, iż oddziaływanie tych wpływów odczuwało się jakoś także w „Tygodniku Powszechnym”. W tym trudnym momencie Kościół w „Tygodniku” nie znalazł, niestety, takiego wsparcia i obrony, jakiego miał poniekąd prawo oczekiwać; „nie czuł się dość miłowany” – jak kiedyś powiedziałem”. Tej obrony nie możemy dzisiaj małostkowo odmówić.
Przywołałem jednak słowa Sienkiewicza z drugiego jeszcze powodu. Po to, by przypomnieć ostatnie przesłanie Jana Pawła II do rodaków. Zawarte zostało w liście datowanym 1 kwietnia 2005 roku, a skierowanym na ręce generała Zakonu Paulinów na Jasnej Górze z okazji zbliżającej się 350 rocznicy cudownej obrony Klasztoru Jasnogórskiego.
Papież pisał: „Widmo całkowitej utraty suwerenności państwa niosło ze sobą groźbę zniewolenia polskiego ducha. Wielu utraciło wówczas nadzieję, porzucając wiarę ojców i poddając się panowaniu wroga, który jako jeden z celów stawiał sobie wykorzenienie katolicyzmu. […] Jasna Góra zadziwiła cały naród. Ona jedna potrafiła się obronić przed ‘potopem’, ostatnia wyspa niepodległego bytu i niepodległego ducha. […] Niech ten fakt mówi również do naszego pokolenia. Niech się stanie wezwaniem do jedności w budowaniu dobra, dla pomyślnej przyszłości Polski i wszystkich Polaków. Niech przywołuje do strzeżenia skarbca ponadczasowych wartości, aby korzystanie z wolności było ku zbudowaniu, a nie ku upadkowi”. I tego się trzymajmy.
Wielki przyjaciel Polaków, angielski pisarz Gilbert Keith Chesterton zauważył kiedyś, że bajki nie uczą wcale dzieci tego, że są smoki. To dzieci dobrze wiedzą i bez bajek. Najpiękniejsze opowieści, podnoszące ludzkość z upadku – takie jak Dobra Nowina o Zmartwychwstaniu, jak (w innej kategorii oczywiście) nasza fundacyjna opowieść mistrza Wincentego Kadłubka o smoku wawelskim, który został pobity przez synów Kraka, jak pieśń Konfederatów barskich Słowackiego, jak przytoczony fragment „Potopu” Sienkiewicza – uczą nas, że smoka można pokonać.
O tym nam przypomina Jan Paweł II. Także dzisiaj – a może właśnie dzisiaj – musimy sobie przypomnieć te słowa, tę naukę nadziei i siły z niej płynącej.
2020.11
Poniższy tekst autorstwa Mileny Kindziuk, który ukazał się w 2020 roku (wpolityce.pl)
++++
Twierdzenie, że Papież Polak wiedział o zarzutach wobec McCarricka a mimo to go awansował, jest fałszywe i niegodziwe. Watykański raport wyraźnie wskazuje, że były duchowny nie tylko oszukał Jana Pawła II, ale również amerykański episkopat oraz prezydentów Busha i Clintona.
McCarrick był ceniony nie tylko w amerykańskich kręgach kościelnych, ale także politycznych, zarówno wśród lewicy jak i prawicy – wynika z watykańskiego raportu.
Na przykład, gdy w grudniu 2000 roku otrzymał on z rekomendacji amerykańskiego departamentu stanu nagrodę praw człowieka im. Eleanory Roosevelt, w czasie uroczystości jej przyznania przemawiał osobiście prezydent Bill Clinton. Chwalił zaangażowanie humanitarne McCarricka na całym świecie i wspominał, że w 1998 roku „był zaszczycony, że mógł go wysłać jako swojego przedstawiciela na rozmowy o wolności religii w Chinach”. Podziękował mu za „jego oddanie wszystkim dzieciom Bożym”.
Znamienne jest też, że właśnie na zaproszenie McCarricka, pięć dni po prezydenckiej inauguracji w styczniu 2001 roku, George Bush z żoną i innymi wysokimi urzędnikami administracji amerykańskiej uczestniczyli w kolacji w rezydencji arcybiskupiej w Waszyngtonie.
To prezydent Bush powiedział o McCarricku w 2004 roku (!): ” Nie ma lepszej osoby w naszym kraju, niż McCarrick. Jestem dumny, że mogę nazwać go przyjacielem. Jest porządnym człowiekiem”.
Był on też jednym z głównych celebransów podczas nabożeństwa żałobnego na pogrzebie prezydenta Ronalda Raegana w 2004 roku. To on jako przedstawiciel amerykańskich katolików czytał tekst Ewangelii.
Estyma, którą się cieszył, utrzymywała się jeszcze długo po nominacji na arcybiskupa Waszyngtonu i na kardynała, co pokazuje watykański raport. Rzetelna i uczciwa lektura tego dokumentu wyraźnie wskazuje, że McCariick zwiódł nie tylko Jana Pawła II. Przez długi czas, nawet po śmierci papieża, nie wychodziły na jaw konkretne oskarżenia wobec niego.
Nie można więc przyjmować narracji, że w 2000 roku „Papież wiedział o zarzutach homoseksualnych a mimo to awansował McCarricka”, gdyż jest ona fałszywa i niegodziwa.
Decyzja o nominacji Theodore’a McCarricka na arcybiskupa Waszyngtonu w roku 2001 była podejmowana w kontekście tego, że przedtem kilka razy, przy okazji kolejnych nominacji, był on przez władze kościelne sprawdzany.
Najpierw w roku 1977 r., jeszcze za Pawła VI, który nominował go biskupem pomocniczym Nowego Yorku, a później w 1981 r. (nominacja na biskupa ordynariusza w Matuchen) i w 1986 (nominacja na arcybiskupa w Newark).
Przy kolejnych nominacjach nie wyszły na jaw negatywne opinie na temat jego postawy moralnej: ani na temat jego czynów homoseksualnych ani tym bardziej przestępstw wobec nieletnich, mimo, że – jak teraz wiadomo – już wtedy miał ich poważny bagaż. Kiedy zaś zaczęły dochodzić do Watykanu anonimowe pogłoski o homoseksualnym życiu ówczesnego arcybiskupa, Jan Paweł II brał je poważnie. Dlatego trzykrotnie odmówił kolejnych nominacji McCarricka, proponowanych przez amerykański episkopat:
na arcybiskupa Chicago w roku 1997,
na arcybiskupa Nowego Yorku w roku 1999,
wreszcie na arcybiskupa Waszyngtonu w lipcu 2000 r. – mimo że kandydatura McCarricka uzyskała pozytywne opinie kanoniczne.
Zachowując bowiem procedury kościelne, przed decyzją papież musiał uzyskać opinie trzech biskupów amerykańskich: wszyscy trzej konsultanci wyrazili na piśmie niepełne czy też intencjonalnie nieprawdziwe opinie na temat McCarricka i rekomendowali go do nominacji, czyli de facto oszukali Jana Pawła II.
To samo uczynił później sam McCarrick, kiedy napisał list do osobistego sekretarza Jana Pawła II, biskupa Stanisława Dziwisza, z prośbą o przekazanie Papieżowi. Przysięgał, że „nie miał nigdy stosunków seksualnych z żadną osobą, ani z mężczyzną ani z kobietą, z młodą ani ze starszą, ani z duchownym, ani ze świeckim”.
Zarzekał się na wszystkie świętości, że wszelkie insynuacje na jego temat są kłamliwe, powoływał się na swe kapłańskie sumienie, wyrażał swe oddanie Bogu, a także szacunek wobec Papieża i jego decyzji – jakakolwiek ona będzie. Jak pisał w tym liście: „Jeśli Ojciec Święty utraciłby pewność do mnie, jako biskupa, ja z chęcią zrezygnuję i przyjmę posługę, jaką mi przydzieli(…). Niech Pan użyje tego obecnego krzyża w moim życiu, aby uczynić mnie lepszym kapłanem…”.
McCarrick swój cel osiągnął. Jan Paweł II mu uwierzył. Czy papież mógł odrzucić zapewnienia i przysięganie „na wszystkie świętości” ówczesnego arcybiskupa McCarricka, że wszelkie insynuacje na jego temat są kłamliwe, skoro ani nuncjatura w Waszyngtonie ani amerykański episkopat ani watykański Sekretariat Stanu ani watykańskie Kongregacje nie dostarczyły żadnych dowodów przeciw kandydatowi? Czy mógł spodziewać się, że jego biskup posługuje się krzywoprzysięstwem w kwestiach tak fundamentalnych i świętych ?
Ci, którzy znali Jana Pawła II, twierdzą, że postępując inaczej, działałby wbrew własnemu sumieniu. To wszystko pokazuje, że proces sprawdzania kandydatów na biskupów i arcybiskupów jest wadliwy oraz że zawiodły biurokratyczne struktury w Kościele amerykańskim i w nuncjaturze w Waszyngtonie.
Z całą pewnością jednak, nie można twierdzić, że Jan Paweł II wiedział o kłamstwach McCarricka i o konkretnych zarzutach wobec niego, a mimo to go awansował. Budowanie takiej narracji jest z gruntu fałszywe i niegodziwe. Papież zachował kanoniczne procedury, jakie są stosowane wobec każdego kandydata na biskupa czy kardynała. Jak wskazuje raport, nominacja doszła do skutku dlatego, że Papież został wprowadzony w błąd i oszukany.
Trzeba też zauważyć, że bezpodstawny jest powielany medialny news, że McCarrick był aktywnym pedofilem w okresie jego nominacji na arcybiskupa Waszyngtonu i że w końcu 2000 roku papież nominował lub nawet nagradzał pedofila.
Oskarżenia pedofilskie zaczęły wychodzić na jaw dopiero w 2017 r., wtedy dopiero komisje watykańskie zaczęły je badać, bo dopiero wtedy ujawnili się świadkowie – ofiary seksualnych nadużyć. W czerwcu 2018 roku McCarrick został oskarżony o molestowanie seksualne nieletnich, jakich miał dokonać w latach 1971–1972 (to nie umniejsza jego winy, ale była to sprawa sprzed 30 lat).
Wielkim cieniem na McCarricku kładły się także jego późniejsze nadużycia homoseksualne, zwłaszcza wobec seminarzystów, które przybrały kształt konkretnych zarzutów dopiero wtedy, gdy arcybiskup Waszyngtonu był emerytem.
Takiej świadomości nie miał i nie mógł mieć Jan Paweł II w listopadzie 2000, gdy podjął decyzję o nominacji arcybiskupa Waszyngtonu. Wszystkie pisemne opinie (nie anonimowe), wszystkie, jakie należało wtedy zdobyć, przemawiały za tym, by taką nominację rekomendować. Ocenianie tamtej nominacji z punktu widzenia dzisiejszego stanu wiedzy jest nielogiczne i absurdalne.
Zapraszamy do obejrzenia (bezpłatnie!) filmu o niezwykłym człowieku. Dla tych którzy znają i nie znają ks. Dolindo.
Człowiek, który oddał się Bogu w ofierze za Kościół. Wszystko, co robił, miało na celu nieść chwałę Bogu.
Dowiedz się więcej o ks. Dolindo, jego nauczaniu i historii.
Fantastycznie opowiada o nim p. Joanna Bątkiewicz-Brożek – poniżej jej konferencja wygłoszona na wielkim wydarzeniu modlitewnym „Polska pod Krzyżem”.
Dla Boga nie ma nic niemożliwego, czyli o zawierzeniu księdza Dolindo Ruotolo
Warto także wysłuchać audycji „Nocne Światła” (Radio Plus), gdzie p. Joanna przekazuje jeszcze więcej informacji. Między innymi o postawie Polaków, którzy masowo odwiedzają grób księdza. Zadziwiając tym Włochów.
Opowiada także o szacunku dla Kościoła, który jest Matką. Cokolwiek gorszy Cię w Kościele – jest jeden powód, aby Go kochać – Jezus Chrystus. Uczmy się tej postawy, ponieważ media świeckie próbują zniszczyć w nas wiarę u samych podstaw.
Przywołane są także słowa Matki Bożej – Nie osądzajcie kapłanów – mój Syn ich wybrał i On ich osądzi.
Ks. Dolindo powtarzał, że mamy się za kapłanów modlić, a nie ich osądzać. Jego słowa zatrzymały p. Joannę w Kościele.
Ważne tematy do rozważań w czasie Wielkiego Postu. Post i modlitwa są wielką bronią duchową – pouczał nas o tym sam Pan Jezus. Nie każdy dobrze rozumie pojęcia, nie każdy potrafi działać w posłuszeństwie wobec Kościoła. Zapraszamy do wysłuchania konferencji wygłoszonej przez ks. Sławomira Kostrzewę.